Przeglądając publikowane w Polsce przewodniki po Wilnie, można odnieść wrażenie że obiekt architektury o którym traktuje mój artykuł, jest w nich - o ile w ogóle wspomniany, plasowany w drugiej lub nawet trzeciej lidze zabytków. Więcej uwagi poświęca się historycznym zabudowaniom Centrum i Starego Miasta, a zbyt mało obiektom wzniesionym po 1945 roku. To zupełnie nie w porządku jeżeli chcemy poznać prawdziwe oblicze współczesnej Litwy, tworzone zresztą nie tylko przez wieżę TV, lecz także wiele innych, nieznanych Polakom miejsc. Dziś jednak na blogu o obiekcie, który po tutejszemu nazywa się "televizijos bokštas"(wym. boksztas) .
Wybudowana w latach 1974-1980 wileńska wieża telewizyjna powstała czerpiąc doświadczenie z budowy podobnych kolosów w moskiewskim Ostankino i Berlinie Wschodnim. Dosięgając wysokości 327 metrów nie pozostała w ich cieniu i stała się architektoniczną dominantą od Kijowa po Rygę, od Berlina po Moskwę (z małym przystankiem w postaci Pałacu Kultry i Nauki w Warszawie).
Lecz jednak to nie wielkość ani daleki zasięg transmisji rozsławił ją swego czasu nawet na... cały świat. Po wydarzeniach ze stycznia 1991 roku, Televizijos boksztas zyskała dla Litwinów niemal takie samo znaczenie w drodze do wolności, co dla Polaków Stocznia Gdańska. Stanowi więc atrakcję nie tylko dla amatorów obiektów radiowych, ale także architektury, historii czy po prostu fanów fajnych widoków. Ja jestem fanem wszystkich wymienionych atrakcji, więc odwiedzając Wilno w sierpniu 2014 nie mogłem jej pominąć.
mój plan dotarcia - czerwona łamana linia ma równo 5km. Zaznaczone również obiekty wspomniane w artykule. |
Wydawać by się mogło, że pomimo wielu walorów, lokalizacja wieży - oddalona od centrum, pośród osiedli bloków z szarej płyty - będzie przeszkodą dla jej popularyzacji wśród szerszych rzeszy turystów, moja trasa dotarcia do niej dostarczyła kilku dodatkowych, ciekawych wrażeń.
Z kwatery w pobliżu Dworca Kolejowego wybrałem się do niej pieszo - celowo, by po drodze minąć siedzibę Litewskiego Radia i Telewizji - LRT w sąsiedniej dzielnicy Naujamiestis, Nowe miasto. Dwa główne budynki LRT - jeden typowo wileński "bauhaus", drugi nowocześniejszy, stoją przy Konarskio Gatve. Pamiętam, że kiedyś nazwę tej ulicy wpisywałem na kopertę, kiedy wysyłałem raport odbioru programu na falach krótkich do państwowej stacji dla zagranicy - Radio Vilnius. Pragnienie dostania od niej karty QSL niestety nie zostało zaspokojone. Naglony czasem i mając w pamięci ten epizod, postanowiłem tylko popodziwiać budynki z zewnątrz z myślą że to właśnie stąd płyną programy LRT Radijas i LRT Televizija. Zresztą podczas wszystkich wcześniejszych wizyt w siedzibach RTV różnych innych krajów, nigdzie nie udało się przeniknąć głębiej niż na recepcję:)
Efekciarski wygląd ma aktualne logo LRT, powstałe przed paru laty na okazję scalenia struktur publicznego radia i telewizji oraz jednocześnie rebrandingu wszystkich stacji. Widnieje ono nad wejściem do biurowca i na zaparkowanych przed nim służbowych samochodach.
Dalsza droga do Wieży wiodła po obwodzie wileńskiego "Central Parku" - Vingio Parkas, trochę bardziej dzikiego od swojego nowojorskiego odpowiednika; mi bardziej przypominającego gdański Park Reagana. Nazwa tego przyjemnego, dosyć rozległego i zacisznego miejsca pochodzi od litewskiego słowa oznaczającego "zakole/zakręt" rzeki. Po przeciwnej względem mojej trasy stronie Vingio Parkas oblewa go Neris. Rzekę zresztą przekraczamy dalej, po minięciu terenów inwestycyjnych, niezbyt przyjaznych pieszym. Most, bardzo szeroki i ruchliwy, też nie był najprzyjemniejszym odcinkiem spaceru, za to na nim można już było strzelić pierwsze fotogeniczne pozy z Neris i wieżą w tle. Bystre oko, oprócz wysokiej betonowej wieży, wypatrzy na północnym horyzoncie jeszcze jeden, odleglejszy obiekt radiowy - maszt średniofalowy Virsuliskes.
Na drugim brzegu doznajemy wrażenia typowego dla przekraczania Neris w dowolnym innym miejscu: Otóż drugi brzeg zdaje się być już zupełnie innym miastem, żyjącym swoim życiem, nie związanym z Centrum. Wrażenie jest poniekąd słuszne, gdyż administracyjna wielkość stolicy Litwy została napompowana po wchłonięciu okolicznych miejscowości, od "głównego" Wilna dosyć wyraźnie odgraniczonych czy to gęstym lasem, pagórkiem, czy - jak w przypadku Lazdynai, do którego właśnie weszliśmy - rzeką. Litewski rozmach sztucznego powiększania stolicy można by porównać do hipotetycznej sytuacji włączenia w granice Warszawy mojej rodzimej miejscowości - Góry Kalwarii i uczynienia z niej dzielnicy (oczywiście w analogicznej skali).
Odrębność Lazdynai zaznacza też żelazna, "ozdobna" rogatka witająca wjeżdżających (albo wchodzących - w moim przypadku) do dzielnicy - zupełnie jak na przedmieściach sowieckich miast! Otoczenie bloków z wielkiej płyty, kursujące co chwila trolejbusy (dla mnie jest to środek lokomocji z ubiegłej epoki) i fakt, że poruszamy się wzdłuż 'Laisves Prospektas' - Prospektem Wolności, to smaczki minionego ustroju w granicach UE - jeszcze wyraźniejsze niż np. w Bratysławie. Lazdynai swoim specyficznym urokiem wywalczyły swoją obecność w tym poście, jednak cel wyprawy - "boksztas", administracyjnie stoi już na terenie sąsiedniej dzielnicy - Karoliniskes.
| |
|
|
| |
Ponieważ w dalszej wędrówce zbliżamy się do niej znacznie, widać powoli że niestety obiekt podniszczał już przez lata i wygląda trochę smutnie. Pogarszający się stan i wygląd nie zniechęca i nie martwi w ogóle stojącej poniżej statui. W trwającym od wielu lat geście, kamienna kobieta niezmiennie wielbi swoją wieżę. Choć tak właściwie, jej wyciągnięte ręce wyrażają więcej - to uwielbienie wolności, tej samej o którą kiedyś walczyły tłumy Litwinów zgromadzone tu pod wieżą.
W odpowiedzi na deklarację niepodległości ogłoszoną przez rząd litewskiej SRR, w styczniu 1991 roku Związek Radziecki przystąpił do działań wojskowych przeciwko odradzającej się lokalnej państwowości. Jednym w głównych celów Sowietów było przejęcie kontroli nad wieżą telewizyjną, z której w kraj płynęły niepodległościowe audycje. W wyniku starć zginęło 15 Litwinów, i choć do wycofania się Rosjan pozostało jeszcze pół roku, styczniowe wydarzenia były przedstawione na całym świecie i jako dowód brutalności ZSRR, ostatecznie przyczyniły się do odzyskania niepodległości przez Litwę (podczas naszego pobytu w wieży nie spotkaliśmy osób mówiących po rosyjsku, co w świetle wydarzeń historii współczesnej jednak nie dziwi).
Poświęcona jest temu sala w gmachu w podstawie wieży. Oprócz pamiątek związanych ze styczniem '91, zgromadzone są tu też zdjęcia z historii samego "boksztasa" - np. kiedy powiewała na nim przeogromna litewska flaga, albo błyszczały światełka czyniąc z niego największe w Europie bożonarodzeniowe "drzewko". Mi z kolei najbardziej zaimponowała skrupulatnie wykonana, prawie 1,5-metrowa replika wieży postawiona za szklaną gablotą.
Ekspozycję można oglądać bezpłatnie. Niestety, nie są dostępne w ofercie miniaturowe figurki wieży (ta widoczna w gablocie nie jest oczywiście na sprzedaż - szkoda), w Berlinie mamy do wyboru setki miniatur tamtejszej wieży. Jedynie dostępna broszura informacyjna prezentowała się ubogo i niewarta swojej ceny (chyba 6LTL, gdzie 1LTL to ~1,25PLN).
Za wjazd windą na platformę widokową, która spełnia się jako restauracja "Droga Mleczna" i sala konferencyjna, zapłacimy z kolei 21 LTL i to cena już lepiej przekładająca się na otrzymaną wartość - przynajmniej dla mnie. Kto lubi popatrzeć na świat z góry, widzieć więcej i dalej, również będzie zadowolony. Mimo że wieża jest oddalona od centrum - w sumie niezbyt wielkiego miasta, oferuje całkiem niezłe widoki:
1. Góra Trzech Krzyży, Wieża Giedymina, Katedry św. Stanisława - wszystko na jednym ujęciu!
2. Komin elektrowni "Vilniaus elektrine-3" o wysokości 250m, oddalonej o 2,5km od wieży TV - druga najwyższa budowla Wilna. Obecność komina w krajobrazie - jak wspomniałem - niezbyt wysokiego miasta, rozbudziła we mnie myśl że prawdopodobnie to tylko kwestia czasu (wzrost kosztów emisji z "boksztasa") by Litwini zrobili z niego taki sam pożytek dla radiodyfuzji jak Polacy ze swoimi kominami. Stety-niestety.
Krajobrazy w każdym kierunku są dosyć zróżnicowane - pośród zabudowań miasta przyciąga wzrok turkusowa barwa dachu dworca kolejowego (Gelezenkelio Stotis), po drugiej stronie widnokręgu droga ekspresowa spotyka się z dziką Neris, zaś połowa widocznego horyzontu (w sensie 180stopni azymutu) należy już do Białorusi. By to wszystko zobaczyć, wystarczy jedynie wybrać wygodne miejsce - w nieco ponad pół godziny obracająca się podłoga restauracji zapozna nas z każdym kierunkiem.
By zaś zobaczyć to wyraźnie, odwiedzenie wieży najlepiej zaplanować na pogodny, suchy dzień.
wnętrze restauracji "Pauksciu takas" - "Droga Mleczna" w talerzu wieży TV |
Opuszczając budynek wieży niespodziewanie trafiliśmy na jeszcze jedną ekspozycję, o której istnieniu nikt nas nie uprzedził, a która niebywale mnie ucieszyła - chyba nawet bardziej niż sam wjazd na wieżę -
park antenowy!!!
Na trawniku wzdłuż ogrodzenia terenu centrum nadawczego w celach edukacyjnych (fantastyczny pomysł!!!) ustawiono sześć najprawdziwszych, pełnowymiarowych anten nadawczych wykorzystywanych przez wileński Telecentras (oczywiście wycofanych z eksploatacji). Większość typów co prawda była mi już znana, ale możliwość zobaczenia ich z tak bliska, dotknięcia i zachwycenia się rozmiarami, sprawiły że odkryłem je zupełnie na nowo. Dla połowy naszej wycieczki było to zaś pierwsze, fajnie interaktywne spotkanie z radiowo-telewizyjnymi promiennikami:)
Szczególne wrażenie robi ogromna antena "Dożdź'" ("deszcz"), stosowana do emisji na dolnym UKF-ie, doskonale obrazująca długość fali na której pracowała, i nie mniejsza antena prostokątnotubowa typu "horn" - stosowana dla Gigaherców. Podobna konstrukcja w laboratorium Bell w USA wykazała w latach 60. XX w. istnienie mikrofalowego promieniowania - "tła" narodzin wszechświata, co stało się przełomem dla naszej wiedzy z dziedziny kosmologii. Ta zaś sztuka anteny "horn" służyła bardziej prozaicznym celom - zapewnienia łączności budynków politycznych z centrum nadawczym.
A to już nie antena,
Bogatsi o wspaniałe wrażenia, z przystanku o nazwie "Televizjos Bokstas" załadowaliśmy się w klimatyczny trolejbus i ruszyliśmy w kierunku kolejnego celu, który tematyką już nie kwalifikuje się na tego bloga. Ale to jeszcze nie koniec atrakcji!
Po przejechaniu kilku przystanków, po prawo tuż za skrzyżowaniem Laisves Prospektas z Narbuto Gv. wyłonił się kolejny obiekt radiowy - średniofalowy maszt w dzielnicy Virsuliskes. Zabrakło niestety czasu by wyjść na najbliższym przystanku i przejść się do niego, więc zdjęcia zza szyby troleja:
Zabawne, że będąc tak wpatrzony w (nieaktywny jeśli chodzi o emisję) maszt, za plecami przegapiłem budynek "Spaudo Rumai" (Press House) - Dom Prasy, w którym siedzibę ma aż 7 wileńskich rozgłośni radiowych.
Tego dnia zwiedzanie zakończyło się na Górze Trzech Krzyży - widocznej powyżej baszty zamkowej na wcześniejszym zdjęciu zrobionym z wieży TV. Zachodzące słońce rozlało po pięknym Wilnie fantastyczne barwy i patrząc z drugiego końca miasta trudno było nie oddać się refleksjom - jak ciekawe miejsca było dane odwiedzić, jak cudownie minął ten dzień, ...no i jak udał się cały pobyt w Wilnie.
Jeżeli nie mieliście powodów by tu kiedyś przyjechać, to jestem przekonany że paru właśnie dostarczyłem.
Niesamowicie ta wieża wygląda ;-) Z chęcią bym się tam wybrał... Tak w ogóle, to świetny tekst!
OdpowiedzUsuń