Zatoka Neapolitańska jest pełna fascynujących miejsc - od samego Neapolu, starożytnych Pompejów i górującego nad nimi Wezuwiusza, poprzez Pola Flegrejskie, Półwysep Sorrento - aż po wysepkę Capri. Atrakcją jest oczywiście również samo turkusowe morze.
Jest tu też pewne miejsce, nieznane szerszej widowni, skąd całą Zatokę widać, jak na dłoni.
Z tego też względu umieszczono na nim kompleks nadajników radiowych i tv. Oto fotoreportaż ze zdobywania Monte Faito - moja największa radiowa przygoda w okolicach Neapolu.
Nazwa góry - bohaterki tego artykułu, wraz z towarzyszącą miejscowością Vico Equense przewijała się od dawna i dosyć często pośród moich FM DX-ów, tj. dalekiego odbioru naziemnych stacji radiowych FM (oraz TV) z Italii.Z tego też względu umieszczono na nim kompleks nadajników radiowych i tv. Oto fotoreportaż ze zdobywania Monte Faito - moja największa radiowa przygoda w okolicach Neapolu.
Studiując mapę Zatoki Neapolitańskiej przed wyjazdem do Neapolu we wrześniu 2016 zauważyłem, że obie nazwy widnieją bardzo blisko siebie i dotyczą tak naprawdę jednej lokalizacji. Włączyłem je (ją) do obowiązkowego programu wyprawy!
Góra Monte Faito jest jednym ze szczytów dosyć krótkiego pasma gór Monti Lattari, przecinających wpół nasadę Półwyspu Sorrentyńskiego w południowym rejonie Zatoki Neapolitańskiej. Ma 1131 metrów wysokości - bezpośrednio nad morzem.
Trzydzieści kilometrów od centrum miasta to w wielu przypadkach zbyt daleko, jak na główne źródło sygnałów radia i telewizji dla blisko 3-milionowej metropolii. W Neapolu sprawa przedstawia się jednak o wiele korzystniej, ponieważ niemal cały dystans do Monte Faito wypełnia morze (zob. mapka poniżej). Włoskie publiczne radio i telewizja RAI jako pierwsze wybrały tę górę jako wsparcie dla znajdującego się w granicach Neapolu centrum nadawczego Camaldoli. W ślad za nim poszło wielu dalszych nadawców komercyjnych. Co prawda, Neapol ma 3 centra nadawcze naziemnych sygnałów RTV (dwa z nich - Camaldoli i nadajniku na Wezuwiuszu opisałem w poprzednim poście), ale to Monte Faito prezentuje się najefektowniej!
Pierwsze nadajniki uruchomiono na Monte Faito na początku lat 60-tych wraz z pojawieniem się drugiego programu RAI i prób z telewizją kolorową. Ja bardziej kojarzę nazwę Monte Faito z odbiorem RAI Uno, który w analogowych czasach nadawano stąd na niskim VHF-ie, na kanale wg. włoskiego rastra współbieżnym z europejskim E4, na częstotliwości około 62 MHz. Ze względu na niską częstotliwość i dużą moc nadajnika, letni odbiór analogowego RAI Uno z włoskich nadajników naziemnych, w tym również z Faito, w wyniku propagacji jonosferycznej nie był w Polsce niczym rzadkim. Trudniej było o złapanie również nadawanego na VHF z Monte Faito, ale z mniejszą mocą, lokalnego kanału "TLA".
Poniżej zap z mojego odbioru TLA w pod Warszawą - program typu call-in w wróżbitami; logo stacji tv ledwo dostrzegalne w prawym dolnym rogu:
Czasy emisji analogowych już przeminęły i telewizji z Monte Faito w Polsce już więcej nie odbiorę. Będąc natomiast w Neapolu, widziałem pozostałe jeszcze na dachach stare, trzy- lub czteroelementowe anteny Yagi do odbioru Rai Uno - rozmiarami większe, niż nasze FM DX-erskie 5-el Yagi!
- Po zainstalowanej wyżej antenie siatkowej widać, że sygnały w paśmie UHF nadawane są w przeciwnej niż u nas, polaryzacji pionowej. Antena telewizyjna UHF naszej gospodyni w Neapolu również skierowana była na balkonie właśnie w kierunku bohatera tego artykułu.
Monte Faito nadaje DVB-T na bez mała _każdym_ kanale pasma UHF (21-60!). Tłok na pasmach - zarówno telewizyjnych, jak i radiowych jest typowy we włoskich metropoliach.
Odległe o około 30 kilometrów Monte Faito widoczne jest z Neapolu tylko z wysokich punktów oraz z promenady na wybrzeżu - w kierunku południowym, na prawo od wulkanu, jednak blednie przy jego majestacie.
W poprzednim artykule zabrałem Was na sam Wezuwiusz, skąd Monte Faito przedstawiało się przykryte mgiełką tajemniczości (w dalszej części artykułu czeka nas spojrzenie vice-versa - z Mt. Faito na wulkan):
A to zdjęcie góry z Pompejów. Faito to nie pojedynczy szczyt, a cały, trzykilometrowy grzbiet - tu na dalekim planie. Metalowa statua po prawo to współczesna rzeźba Igora Mitoraja, którego inne jego dzieło, "Głowa Erosa" zdobi krakowski Rynek Główny.
Ładny widok Monte Faito skąpanego we włoskim słońcu miałem w Sorrento, przy portowej marinie (najwyższa partia na ostatnim planie):
Anteny na Capri skierowane na Mt. Faito:
Półwysep Sorrento, na którym zlokalizowane jest Monte Faito, jest bardzo popularnym rejonem Zatoki Neapolitańskiej, lecz bynajmniej z powodu nadajników. Chociaż nie ma również tylu zabytków, co sam Neapol, przyciąga wielu turystów atmosferą dolce vita i smakiem limoncello w Sorrento i Amalfi. Na wysepkę Capri najlepiej wybrać się też właśnie z Sorrento. I ja skusiłem się na dolce far niente w tej okolicy, co zajęło cały dzień. Na Półwysep wróciłem jednak podczas tego wyjazdu, by wykonać jeszcze jedną misję - zdobycie Monte Faito.
Vico Equense!
Spotykanie w podróży znaków z nazwami miejsc, znanych wcześniej tylko z wykazów nadajników, to dla mnie za każdym razem surrealistyczne doświadczenie. Gdzieś tam daleko to tylko znak drogowy lub szyld stacji kolejowej z nazwą jednej z wielu miejscowości, dla mnie - ważny przejaw "ucieleśniający" daleką łączność radiową. W wykazach zagranicznych nadajników radiowych FM, wiele z tego rejonu podawanych jest z nazwą właśnie tej miejscowości, leżącej na wybrzeżu u stóp Monte Faito.
Vico Equense to o jeden przystanek za daleko. Zrobiłem mu zdjęcie jadąc poprzednim razem, do Sorrento.
Moja wycieczka zaczęła się w Castellammare di Stabia, dokąd przyjechałem pociągiem z Neapolu (relacji ->Sorrento). Jego antyczna nazwa to po prostu Stabie. O portowej miejscowości często zapomina się opowiadając o wybuchu Wezuwiusza w 79 r. n.e., a ucierpiała ona również. Będąc w Castellammare nie miałem przy sobie biletu, który oprócz Pompejów i Herkulanum, uprawniał też do zwiedzania tutejszego stanowiska archeologicznego. Czekały na mnie zupełnie inne atrakcje.
Atmosfera w miejscowości była senna, jak to zazwyczaj bywa w takiej odległości od stolicy regionu. Z placyku blisko nabrzeża, spojrzałem w górę na swój cel. Obrośnięta zielenią ściana stromo piętrzyła się nad Stabiami, a słońce i cień akcentowały jej pofałdowane stoki. Monte Faito wyglądało z tej perspektywy bardzo przystępnie - anteny na szczycie nie wydawały się bardziej odległe niż może 2-3 km. W linii prostej tyle zresztą musiało być.
Blisko stacji kolejowej, na której wysiadłem w Castellammare, znajduje się także dolna stacja kolejki linowej wjeżdżającej na Monte Faito. Niestety - druga połowa września, poza turystycznym szczytem, oznaczała koniec sezonu jej kursowania. Byłoby to wygodne, jednak w tej sytuacji pozostało mi zdobyć Monte Faito samodzielnie:) To uczyni górkę jeszcze bardziej "moją".
Odwiedziłem jeszcze jakiś sklep, by na dłuższą wędrówkę obkupić się w prowiant i napitek.
Tam... niespodzianka! Lokalne napoje gazowane marki... Faito!
Wybrałem wersję chinotto, by przekonać się jak smakuje w porównaniu z maltańskim Kinnie.
Fakt popijania napoju o nazwie tożsamej, co radiowy obiekt nadawczy (no, górka) to coś, czego doświadczyłem pierwszy raz! :)
Kierując się uliczkami intuicyjnie ku podnóżu góry (w tym również schodami), dotarłem do drogowskazu z nazwą szczytu - po raz pierwszy na publicznym znaku, a nie w wykazach stacji FM/TV:)
(krzyż na górze po lewo w tle stoi na sąsiednim, niższym wierzchołku, Monte Pendolo)
Mapa, którą się posługiwałem - a ta obejmowała całą wielką zatokę, wskazywała w tym miejscu podejście na szczyt serpentyną (uliczką "zygzakującą" ku wierzchołkowi). Dostrzegłem taką w parku, po drugiej stronie ulicy. Zielone otoczenie - zgadza się; ostre zakręty - zgadza się. Tyle, że dróżka praktycznie nie była pokryta asfaltem, a im dalej, tym coraz słabiej wydeptana. Zamiast się pnąć, zaczęła też po pewnym czasie prowadzić w dół, znikając w gęstwinie trawy w jakiejś dolince. Ok, tędy na pewno nie dojdę do masztów...
Ponieważ na błądzenie straciłem pół godziny, zawróciłem biegiem do początku parku i wybrałem brukowaną trasę, którą wcześniej minąłem, ponieważ wyglądała na drogę prywatną (do "casino Quisisana") - zdjęcie poniżej.
Skala mapy i "serpentynowatość" trasy podejścia utrudniała właściwe ocenienie, jak długa wędrówka mnie czeka. Nad tą kwestią na szczęście nie musiałem się długo zastanawiać. Jakiś czas wcześniej odbywała się tu impreza sportowa z trasą Via Quisisana pod górę, po której pozostały zaznaczone sprayem na asfalcie kolejne kilometry. Na samym dole początek - "partenza": 12km!
Castelammare sprawiło wrażenie bardzo spokojnego miasteczka, dlatego jego dźwięki ucichły już za pierwszym zakrętem serpentyny. Dalej już tylko las, spokój i odludzie. No i wysokość, której wzrastanie było czuć w każdym kolejnym kroku. W ciągu trzygodzinnego podejścia minął mnie tylko jeden kolarz!
Na swoim koncie miałem już zdobycie innego radiowego "Monte" we Włoszech - Monte Cavo pod Rzymem. Zastanawiałem się, jak podobne i jak różne będą oba doświadczenia - w końcu obie góry stoją w sąsiedztwie dużych miast - stolicy Włoch i stolicy włoskiego Południa. Główna różnica tkwi w budowie geologicznej obu gór. Podrzymskie Monte Cavo jest w istocie fragmentem pradawnego wulkanu. Nie jest nim natomiast Monte Faito - paradoksalnie, gdyż zlokalizowane w wulkanicznie nadal aktywnym rejonie, po sąsiedzku z Wezuwiuszem. Cały Półwysep Sorrento zbudowany jest z wapienia, a więc skały osadowej.
Podejście odbywało się też północnym stokiem Faito, które otrzymywało też mniej słońca, niż Cavo.
Nawet zdając sobie sprawę, że najlepsze dalekie widoki będą czekać mnie na szczycie, co chwilę zatrzymywałem się, by podziwiać coraz bardziej oddalający się horyzont i coraz lepsze krajobrazy. Z miasteczkami, morzem, górami i wulkanem wyglądały jak fantazyjnie i misternie wykonana makieta. Wjeżdżając kolejką, musiałbym to wrażenie pochłonąć w zaledwie 8 minut, a tak mogłem się napawać widokami do woli.
Zamek Castello di Lettere - praktycznie miniaturka zamku w Neapolu - na stoku sąsiedniej górki. Gdzieś powyżej niego powinny znajdować się anteny paru stacji radiowych FM, ale nie wypatrzyłem takowych.
Tak gdzieś po około 2 godzinach...
Pięknie! W dole Calstelammare, a "górka" na przeciwnym brzegu to wulkan Wezuwiusz:
Przydrożna kapliczka i "licznik" na asfalcie - już tylko 4,5km do "mety":
Mijana podpora linii zasilania dla kolejki linowej i pewnie też dla nadajników...
Zdjęcia i opowieści przewija się szybko, co absolutnie nie odda 3 godzin wędrówki.
W lesie po drodze pierwszy raz spotkałem m.in. drzewa i owoce jadalnego kasztanowca (niejadalnych na surowo, oczywiście) - owoce mają gęstsze i cieńsze "kolce" na łupinie, niż nasz polski kasztanowiec. Cieszę się natomiast, że nie spotkałem amstaffa, zagubienie którego ogłaszała kartka ze jego zdjęciem przypięta do drzewa. Tu go ktoś zgubił? Na takiej wysokości i oddaleniu od zabudowań?
Zbliżanie się do szczytu zwiastowało nie tylko oznaczenie sprayem na drodze, ale też pojawienie się i dominacja sosny w szacie roślinnej. Tylko sosna jest zdolna ukorzenić się w cienkiej warstwie jałowej ziemi leżącej na wapiennej skale. Szyszek bez liku. Co ciekawe, nazwa Monte Faito pochodzi od innego drzewa - buku, który po włosku zowie się faggio - tu, w Kampanii, zniekształconym w lokalnym dialekcie na faghetto, z którego powstało faito. Mi nasuwało się w tym momencie inne włoskie słowo - Fatto! -Zrobione, jestem na szczycie!
Widoki były cudowne!
Krajobraz ze Stabiami, Wezuwiuszem (17km) i w oddali po lewo - Neapolem:
Zoom teleobiektywem na dzielnicę biurową Neapolu (25km):
Neapol z wzniesieniem Camaldoli (31km) - opisanym w poprzednim artykule:
Pola Flegrejskie (odl. 35-40km), którego "pagórki" to kratery wygasłych wulkanów:
Obszar wyróżniający się szarym kolorem "zabudowy" to... starożytne Pompeje!
(widok z odległości 10 km)
Spojrzenie wzdłuż Półwyspu Sorrento, aż po wysepkę Capri - mglista sylwetka na ostatnim planie:
Zabarwiony na niebiesko Mikołajek nadmorski - w Polsce rzadki i pod ochroną. Tu - rozpleniony jak inne chwasty:)
Zbliżenie na niektóre maszty:
Wieża była w rzeczywistości o wiele wyższa od
Połyskujące dipole nadajników FM pompujące setki kilowatów mocy w eter Neapolu:
Niesamowite, jak blisko infrastruktury można było tam stanąć:
tak blisko!
Szczyty sąsiednich wież:
Rzadko spotykane dipole w polaryzacji poziomej w zestawie niżej:
Każda wieża stanowiła jakby "działkę"/"posesję" - jak widać, często kiepsko ogrodzoną. Prowadziła między nimi alejka. Czułem się, jak na ogródkach działkowych, gdzie zamiast do drzewek owocowych, głowę zadzierałem po coś lepszego...
Tabliczka informacyjna - nadajnik należy do TeleVomero:
Informacja od operatora - Jest absolutnie zabronione wejście na maszt ("traliccio"):
Jako, że na bazie zupełnie by zarosły, anteny satelitarne odbierające sygnały źródłowe również trafiają na wysokie piętra kratownic:
Maszt po lewo albo już się wysłużył, albo dopiero czeka na obsadę. Po prawo - anteny UHF:
Łapie z kosmosu i nadaje na Zatokę:
Stare, zarośnięte parabole typu "mesh" - ogromnej średnicy!
Obłożenie radioliniami tej wieży to jeszcze nie rekord na Monte Faito:
Wieża emitująca jeden z wielu lokalnych multipleksów DVB-T. Jak większość anten w tym miejscu - nakierowana na Neapol. Parabola umożliwia zdalne operowanie stacją nadawczą z miasta, oddalonego o 30km:
Zsynfazowany zespół anten UKF. Tu chyba nikt nie wiesza pojedynczej anteny, bo rozbudowany "stack" pozwala rozmnożyć moc ERP do nawet 250 - 400kW kierunkowo.
Ze względu na drzewa, martwiłbym się o łączność tej anteny z satelitą. Szczególnie, że jest to antena emisyjna, nie odbierająca.
Kulisy powstania thumbnaila - "okładkowego" zdjęcia do tego posta:
Neapol daleko na morską mgłą...
"Odkurzanie" zdjęcia w obróbce ujawniło, że to niekoniecznie para wodna, a neapolitański smog.
Elektrosmog?
Podczas swojego pobytu na Monte Faito zbliżyłem się tylko do części wież - tych znajdujących się w największym skupisku, nadających komercyjne stacje radiowe i mux-y telewizyjne. Wzdłuż całego grzbietu znajdują się kolejne, o różnym przeznaczeniu telekomunikacyjnym. Widać je na kolejnych zdjęciach.
Restauracja i podjazd od południowo-zachodniej strony, bardziej przyjaznej dla samochodów (przez co bardziej niebezpiecznej dla pieszych). Tym podjazdem trafia na Faito większość turystów. Ja wdrapałem się o wiele bardziej kameralną alejką od północnego wschodu.
Na tej wieży było najwięcej radiolinii, GHz-overkill!
Cały czas odległości tutaj podaję w linii prostej - tak, jak jest to istotne dla radiowców i przy dalekich obserwacjach wizualnych. Odległość drogowa do Neapolu wynosi - jak podaje znak - 50km! Do samego Vico Equense, które znajduje się na wybrzeżu pod Faito - aż 16km. Serpentyna na tym zboczu góry jest nawet dłuższa niż na drugim, którą wchodziłem. Tyle, że bardziej ucywilizowana.
Warto zwrócić też uwagę na kompleks wież na drugim planie. Jedna z nich należy do państwowego nadawcy RAI. Stoją one przy jednej z bardziej konwencjonalnych atrakcji tej okolicy - kaplicy św. Michała (niski, maleńki budynek po lewo), wybudowanej w miejscu, w którym dochodziło do "objawień".
Nadszedł czas opuścić Monte Faito i wracać co Stabii, a następnie pociągiem do Neapolu.
Postanowiłem sobie przyspieszyć powrót i zbiegłem tą samą trasą. Zamiast trzech godzin, na dole znalazłem się w nieco ponad jedną! Biegło się tak dobrze, że nawet nie poczułem, jak zdarłem sobie pięty. Niestety, białe tenisówki zabrudziły się krwią:/
To towarzystwo spowodowało, że musiałem na chwilę przestać biec. Pasterz kierował swoje owce pod górę, do szałasu który również mijałem, dziwiąc się, że ktoś może mieszkać w baraku, w tak nietypowym miejscu.
Monte Faito dało mi szansę podziwiać anteny nadajników radiowych z, jak dotychczas, najmniejszej odległości - a raczej: największej bliskości:)
Eter Neapolu w dotychczasowych postach:
Nadajniki na Wezuwiuszu & Camaldoli
Jak zwykle przyjemnie się czytało. Istne parki antenowe :D. Zastanawia mnie ile kosztuje cała infrastruktura tam umieszczona ;). Do polskich RTCNów z pewnością tak blisko nie można podejść. Były tam jakieś kamery? Czy tylko ogrodzenie? :D
OdpowiedzUsuńHej. Jak zawsze, jesteś pierwszy:) Żadne kamery jakoś nie rzuciły mi się tam w oczy. A jeśli były - to mam nadzieję, że ja im się nie rzuciłem w obiektywy. Ogrodzenia niektórych wież były powyginane, jakby ktoś wchodził. Obława na ewentualnego sprawcę wandalizmu byłaby tu łatwo do przeprowadzenia. To dzika górka z praktycznie dwoma ucywilizowanymi zejściami. W mieście jest dość śmieci i złomu do zbierania. Zdrowia!
Usuń,, Wieża była w rzeczywistości o wiele wyższa od modrzewia:''
OdpowiedzUsuńModrzewy mają inne igły. Patrząc na kolor pnia to sosna kalabryjska (Pinus brutia var. brutia).
Cześć. Nie sądziłem, że z całego reportażu temu szczegółowi trafi się tyle uwagi. Faktycznie - modrzew byłby bardziej symetryczny w osi. Dzięki za zidentyfikowanie gatunku sosenki. Pozdrowienia.
UsuńWOW. Super
OdpowiedzUsuńHej. Dzięki, miło:)
UsuńLubię czytać Twój blog-Najbardziej o TV bo radio może dla mnie nie istnieć (Czasem słucham VOX FM).
OdpowiedzUsuńMusisz chyba napisać od nowa o TV w Rzymie bo chyba trochę się pozmieniało i opisać co dane stacje pokazują.
Generalnie uwielbiam alternatywną historię i moim zdaniem gdyby Polska po IIWŚ była po drugiej stronie Żelaznej Kurtyny to prywatne stacje TV pojawiły by się juz w latach 70 (Co o tym sądzisz ??).
Może powinieneś zrobić jakąś notkę o historii TV w Europie
Cześć, Fajnie że wpadasz tutaj i znajdujesz coś dla siebie. Jak podpowiada nazwa bloga, telewizji bardzo nie eksploruję. Co do Rzymu i innych wycieczek, to opisuję stan zastany "wtedy". Zdaję sobie sprawę, że świat się zmienia i eter. Lecz kolejna aktualizacja pojawiłaby się, gdybym zawitał do Rzymu kiedyś ponownie. Przed nami, tu na Xplo jednak wiele nowych miejsc!
Usuń