Malta: gwiazdy nieba południowego

Na koniec cyklu z Malty - odcinek specjalny nie na radiowy temat, a... astronomiczny. 
Niebo. Nie zapominamy o nim wyruszając w dalekie podróże. Najlepiej, gdyby było wtedy błękitne i słoneczne. Pamiętajmy jednak o nim także nocą, szczególnie udając się gdzieś daleko na południe, ponieważ skrywa ono skarby, które - tak samo jak inne atrakcje dalekich krajów - nie są dostępne w Polsce. 
Im dalej na południe, tym coraz wyżej nad horyzontem wyłaniają się egzotyczne gwiazdy, gwiazdozbiory i inne obiekty niewidoczne u nas. Mogłem się o tym przekonać podczas wizyty w najbardziej wysuniętym na południe kraju Europy.

Księżyc nad nocnym Morzem śródziemnym, oglądany z klifów Dingli na Malcie, po prawo kopuła radaru wojskowego.

Leżąca na równoleżniku 36*N szerokości geograficznej północnej Malta znajduje się znacznie bliżej równika niż Warszawa (52*N). Dzięki temu, jej lokalna "oś" sfery niebieskiej jest tam pochylona pod większym kątem, niż z Polski. Gwiazda Polarna świeci nad wyspą 15 stopni niżej, niż nad Polska, a część Wielkiego Wozu (jedna gwiazda dyszla i jedno "koło" wozu!) chowa się tam na krótko pod horyzont, podczas gdy u nas charakterystyczny układ jego siedmiu gwiazd jest widoczny w komplecie o każdej porze roku. Najważniejsze są natomiast przewagi, które kosztem mniejszej widoczności na północy występują na przeciwnym kierunku - południowym.
Na swojej szerokości geograficznej Malta zyskuje względem Polski 15 stopni "więcej nieba" w lokalnym południku. O tyle stopni wyżej wznoszą się gwiazdy, które widzimy z naszego kraju górujące na południu i tyle stopni więcej nieba, które u nas nie wschodzi w ogóle ponad horyzont, można obserwować na Malcie. Dlatego wybierając się tam przygotowałem się także na nocne "zwiedzanie".
Przepatrzyłem atlas gwiazd. Piętnaście stopni to na pierwszy rzut oka niewiele - na pewno nie będzie jeszcze widać Obłoków Magellana, Alfy Centauri i Krzyża Południa, ale wytypowałem parę innych obiektów, o których marzyłem, by kiedyś je zobaczyć, a które z pewnością pojawią się nad horyzontem.
Podczas mojego pobytu (20-26 kwietnia 2016) pierwszy z nich powinien górować około północy, drugi - tuż nad ranem. Do tego musiałem uwzględnić Księżyc, przemierzający zodiak z zachodu na wschód, którego mocny blask przeszkadzałby w odszukaniu skarbów maltańskiego nieba oraz astrofotografii.
Skorzystałem dodatkowo z mapek symulacyjnych: (źródło: in-the-sky.org)


1.
Najlepiej byłoby więc, gdybym porannemu obiektowi (zanim dogoni go Księżyc) poświęcił pierwszy dzień, a właściwie pierwszą noc pobytu... Taką też przyjąłem ambicję!
Na Malcie wylądowałem około godziny 19, po małych perypetiach na miejsce zakwaterowania w miejscowości Rabat dotarłem po 21ej. Zapoznałem się ze swoimi wspaniałymi hostami, zdążyłem się rozgościć, nawet zrobić pierwszy radiowy nasłuch i po krótkiej porcji snu odezwał się budzik, by zaprosić na obserwacje.O 3-ej nad ranem.

jeden z mijanych znaków
Miejsce zakwaterowania wybrałem strategicznie - zarówno dla dobrego odbioru radiowego (wysokość npm, oddalenie od aglomeracji) oraz jako baza wypadowa do punktów obserwacji astronomicznych. Padło na Rabat, znajdujący się w pobliżu klifów na południowym wybrzeżu. Czekała mnie natomiast 5-kilometrowa wędrówka do nich.
Okazała się ona jednym z najcudowniejszych doświadczeń na Malcie! Szybko opuściłem milczące zabudowania miasteczka, skąpo oświetlone  pomarańczowymi latarniami i kierowałem się na południe, do klifów na brzegu wyspy. Wokół były niemal same gospodarstwa rolnicze i pola, na których od czasu do czasu odzywały się przepiórki. Cisza i błogość, z jaką dawno nie obcowałem oraz ciepła noc na zewnątrz - już w kwietniu!

W trakcie wędrówki, za moimi plecami, charakterystyczne "W" Kasjopei unosiło się bardzo nisko nad miastem. Nigdy nie widziałem go aż tak nisko. Daleko po prawo Jowisz i Księżyc we Lwie chyliły się ku zachodowi. Jeszcze godzina-dwie i nie powinny być zupełnie widoczne, choć Księżyc po kwadrze będac tak nisko nie prześwietlał już widoków na południe.
A tam, już w drodze, niebo przedstawiało się niezwykle. Gwiazdozbiory Skorpiona i Strzelca, które z Polski widoczne są nisko nad horyzontem i nie w całości, tutaj - jak wysoko! Po raz pierwszy zobaczyłem cały podwinięty ogon Skorpiona - od najjaśniejszej gwiazdy, krwistoczerwonego Antaresa, po asteryzm "Kocie oczy" (para gwiazd w ogonie skorpiona). Wielkość alfy Scorpii pomniejszyły dwie planety obozujące w sezonie 2016 w Skorpionie - Mars i Saturn.



Po lewo - Strzelec, którego również mogłem podziwiać po raz pierwszy w całej okazałości! Jego główna i widoczna z Polski część, składająca się z gwiazd wielkości 2 magnitudo (asteryzm "imbryk do herbaty" - "teapot") szybowała niesamowicie wysoko ponad horyzontem. Dla kogoś, kto tak jak ja, wiele lat obserwował gwiazdy z tylko jednego miejsca na Ziemi, widok ów był wręcz surrealistyczny. Znane niebo i znane gwiazdy w nieznanym położeniu! A także nieznane (niewidziane) dotychczas gwiazdy...
"Brakująca" w Polsce część konstelacji Strzelca nie składa się z jasnych gwiazd, ale sąsiaduje z innym, zupełnie niewidocznym od nas gwiazdozbiorem, dlatego moim pierwszym celem obserwacji z Malty:
Korona Południowa!
To niezbyt jasny gwiazdozbiór, gdyż zawierający tylko gwiazdy o jasności 4mag., ale łatwy w rozpoznaniu ze względu na ich ułożenie w charakterystyczny łuk.  Pierwszy południowy cel atrakcji dostrzeżony!
Trzeba było jednak stosować metodę "zerkania", czyli oglądania gwiazdozbioru patrząc tuż obok niego. W centrum pola widzenia nie mamy najczulszych pręcików oka. Na zdjęciu powyżej oczywiście wyszło to jeszcze lepiej - cudowny widok!

orientacja:


Księżyc nad nocnym Morzem śródziemnym, oglądany z klifów Dingli na Malcie, po prawo kopuła radaru wojskowego.

Gdy dotarłem na klify (najwyższy punkt Malty - 253 m tuż nad samym morzem!), tuż obok kopuły wojskowego radaru, okazało się, że tym razem nie jest to najlepsze miejsce na obserwację - horyzont i niebo do pewnej wysokości chowały się tam w morskiej mgle. W dodatku trochę wiało. Wykonałem kilka zdjęć bez zoomu (by objąć jak najwięcej nieba) z 30s ekspozycją, na których dopiero po powrocie zauważyłem, że na morzu zza skał wychyliła się też Filfla - najmniejsza wysepka maltańskiego archipelagu. W mroku nie była widoczna "nieuzbrojonym" okiem.

okolice centrum Drogi Mlecznej z bogactwem gromad i mgławic oraz gwiazdozbiorami Strzelca, Skorpiona i Korony Płd.
- ekspozycja 30s, zwiększony kontrast
Otoczenie Strzelca wypełnia szereg mgławic oraz gromad gwiazd, które na tle centrum Drogi Mlecznej tworzy najpiękniejszy i najbogatszy obszar nieba. Tutaj tak świetnie widoczny gołym okiem - w Polsce nawet lornetki nie kompensują straty jego jasności spowodowanej niską wysokością.

Wróciłem w kierunku Rabatu. Pianie kogutów w okolicy nasilało się, a i zdjęcia wychodziły już coraz jaśniejsze. Pomimo tego, chmura gwiezdna Strzelca (M24) - jeden z najjaśniejszych fragmentów Drogi Mlecznej, była na nich wciąż widoczna! Ten cały rejon nieba musi prezentować fantastycznie w ciemne, letnie wieczory.

Ulice Rabatu nad ranem:



2.
Na kolejne obserwacje wychodziłem już tylko kawałek za Rabat. Musiałem też odczekać na nie parę dni - drugi astronomiczny cel wyjazdu widniał na wieczornym niebie, z którego powinien w tym czasie zejść Księżyc. Najlepiej do tego nadawały się dni pod koniec wyjazdu, gdy nasz satelita zaliczył już pełnię.
Nie chciałem jednak zostawiać tego na ostatni dzień i wyszedłem już jeden wcześniej. Jak podpowiadały  symulacje nocnego nieba, mój cel powinien górować tuż przed północą. Musiałem też nauczyć się nawigacji pośród słabszych gwiazd na południe od gwiazdozbiorów Panny i Hydry. Zaskoczyło mnie nieco, że istnieją jeszcze fragmenty nieba, w których czuję się zagubiony. Otóż istnieją - gwiazdozbiory półkuli południowej.
W aparacie miałem też zachowane zdjęcie atlasu nieba z eksplorowanym rewirem, co bardzo ułatwiło mi to wyzwanie.
Mój cel znajduje się wśród gwiazd blisko horyzontu (nieznanych na Polskim niebie)
- to jasna, niepołączona "gwiazda" pod napisem "Centaurus"
Najłatwiej było nawigować od jasnej gwiazdy - Spiki z konstelacji Panny (Virgo), lub od konstelacji Kruka ("Cervus"; na zdjęciu poniżej czworobok po lewo obok linii elektrycznej)


Gdy wiedziałem już, gdzie patrzeć, wydawało mi się że coś jakby tam było, lecz widoczność tego "czegoś" była na skraju przekonania... Zdjęcie z ekspozycją powinny rozwiać wątpliwości. Zooming in...


W lewym dolnym rogu widoczny podświetlony nocą Palazzo Verdala - letnia rezydencja prezydenta Malty, a mój cel to ta mała mgiełka w centrum zdjęcia...

Omega Centauri!

Legendarna, najrozleglejsza i najjaśniejsza gromada kulista nieba jest domeną półkuli południowej, ale i na Malcie wychyla się kilka stopni ponad horyzont. Gołym okiem jej dostrzeżenie może być trudne, za to na zdjęciach z lustrzanki, szczególnie z obiektywem DX wygląda już bardzo okazale.
Z ogniskową 300mm i czasem naświetlania 30s widoczny jest trailing ("kreski" zamiast punktowych gwiazd), spowodowany obrotem Ziemi, a Omega Centauri wciąż jest "mgiełką" z jaśniejszym środkiem. W strukturze można domyślać się ziarnistości, a przy lepszym seeingu, rozbicie jej na pojedyncze gwiazdki również powinno się udać.

Zdjęcie z 300mm bez obróbki (poza zmniejszonymi wymiarami):


I zwiększony kontrast wraz z korekcją palety barw:



Byłem niesamowicie szczęśliwy jej dostrzeżeniem. Kolejnego dnia wieczorem również wyszedłem ją poobserwować i nacieszyć się maltańskim niebem przed opuszczeniem wyspy.

Żegnaj, Malta! 


1 komentarz :