Neapol - Anteny na Wezuwiuszu & Camaldoli

https://xploradio.blogspot.com/2019/12/neapol-anteny-na-wezuwiuszu-camaldoli.html
By uzyskać jak najlepszy zasięg, anteny nadajników radiowych UKF instalowane są w jak najwyższych punktach - w miastach na budynkach i kominach, poza nimi - najczęściej na masztach, lub naturalnych wzniesieniach - górach i szczytach. Stojący tuż obok Neapolu Wezuwiusz o wysokości 1280 metrów n.p.m. byłby idealną lokalizacją do nadawania - tyle, że nie jest on zwykłą górką... 
- Tym razem na Xploradio o antenach radiowych zainstalowanych u "bram piekła"; dodatkowo na koniec - o neapolitańskim centrum nadawczym Camaldoli.


Tak samo jak do wysp, od najmłodszych lat mam również słabość do wulkanów. Tylko ten, kto za dzieciaka mógł w piaskownicy zakopać wąż ogrodowy i obserwować działanie żywiołu może powiedzieć, że miał szczęśliwe dzieciństwo. Ale na poważnie: Ponieważ w Polsce niestety nie można aktywnie poświęcać się pasji do wulkanów, pozostała ona uśpiona u mnie na wiele lat, gdy ja w tym czasie zająłem się radiem.

Dalekosiężna propagacja radiowa pozwala przez krótką chwilę zajrzeć do odległych rejonów Europy - a raczej "usłyszeć" je, będąc w Polsce, oczywiście. I tak, pewnego popołudnia w 2005 roku, pośród wielu złapanych wtedy włoskich nadajników FM jeden - jak sprawdziłem - okazał się być zlokalizowany niedaleko Neapolu.
-Właśnie na Wezuwiuszu! Nastąpiło przebudzenie - nie aktywności wulkanicznej, na szczęście dla mieszkańców Neapolu, ale mojej fascynacji. Wydało mi się absolutnie niespodziewane, że anteny nadawcze mogą być postawione w tak niezwykłym i jednocześnie chyba niebezpiecznym miejscu. Jak wygląda tamtejsza instalacja i czy stacje radiowe bardzo ryzykują w przypadku ewentualnej erupcji? -Jak fajnie byłoby przyjrzeć się im i wulkanowi z bliska...
Wtedy, jak jeszcze przez wiele lat potem, wycieczka do Włoch nie była w ogóle w mojej perspektywie. Gdy jednak pojawiła się taka szansa, Wezuwiusz stał się moim głównym powodem wycieczki do Neapolu - we wrześniu 2016.

Mimo, iż góra grozy stoi bardzo blisko stolicy Kampanii, zwiedzając Neapol można w jego w gęstej i wysokiej zabudowie przeoczyć, lub wręcz zupełnie zapomnieć o obecności tak ważnego "symbolu" miasta.
Pamiętam, kiedy zobaczyłem go tam po raz pierwszy. Spacerując po Piazza Plebiscito z półkolistą kolumnadą, w prześwicie między Pałacem Królewskim a południową pierzeją placu, wyłonił się pierw stok góry, a podchodząc bliżej - i jej wierzchołek. Krater.


Nie do opisania w szczegółach jest wrażenie, jakie wywołuje pierwszy kontakt wzrokowy z  najprawdziwszym, ogromnym i tak bliskim wulkanem. Mogę przyznać, że było ono podszyte niepokojem, nieco przypominającym mały lęk wysokości - choć stoi się przecież twardo na ziemi.
Oto ta góra, której żywioł zniszczył starożytne Pompeje, Herkulanum i Stabie, a ostatni raz jej wybuchowego temperamentu mieszkańcy Neapolu i okolicznych miejscowości mogli doświadczyć w 1944 roku. By nie demonizować potęgi natury, dobrze tez pamiętać, że Wezuwiusz w dużym stopniu pełni rolę żywiciela miasta i regionu - wszak za sprawą pradawnych erupcji, gleba tego rejonu Kampanii jest wyjątkowo żyzna i bogata w minerały, a to wpływa na wartość i jakość upraw. Przez wieki przyciągał też malarzy krajobrazów i... ciekawskich turystów, którzy nie mając podobnych atrakcji w swoim kraju, poszukują wrażeń tutaj.

Johan Christian Dahl - The Bay of Naples with Vesuvius (Galeria Narodowa, Oslo)
Wezuwiusz dominujący nad Zatoką Neapolitańską:


Mroczna sylwetka nad miastem nocą:

Wulkan widziany z przeciwnego brzegu zatoki - ze szczytu Monte Faito na półwyspie Sorrento (o tej wycieczce w kolejnym odcinku!). Neapol gdzieś daleko, w tle po lewo:


I motyw podwójnego wierzchołka w logo... miejscowego kanału telewizyjnego (swego czasu obecnego również na satelicie HotBird). Zresztą, to tylko jeden z bardzo wielu znaków handlowych lokalnych firm, w którym widnieje król tutejszego krajobrazu. W tutejszych cukierniach można spotkać też wypieki w kształcie wulkanu,

Wspomniana trwoga powracała do mnie jeszcze parokrotnie podczas pobytu w Neapolu i okolicach. Dosyć często nad wierzchołkiem Wezuwiusza unosiły się białe, mniejsze lub większe chmury - nawet przy idealnie błękitnym niebie. Skojarzenie było w zasadzie jedno - początek erupcji!
Jako, że wulkan stoi tuż na brzegu morza, wilgotna bryza wzburza się na jego stokach i w wyższych partiach atmosfery uwidacznia w postaci chmur lub mgły. Daje to niekiedy bardzo dramatyczne efekty, jak szczególnie mojego ostatniego dnia pobytu w Neapolu, kiedy - przyznam szczerze - zdrowo mnie nastraszył:

Impresja - przebudzenie wulkanu?
Groźba erupcji Wezuwiusza istnieje cały czas, ale współczesna sejsmologia pozwala na wykrycie podejrzanych ruchów magmy wewnątrz Ziemi mogąc wydać ostrzeżenie - jak zapewniają wulkanolodzy - do dwóch dni przed ewentualnym przebudzeniem się góry.
Od ponad 70 lat nasz bohater jest natomiast w tak głębokim uśpieniu, że budownictwo i rolnictwo bez obaw napierają do samych granic Parku Narodowego, jakim objęty jest stożek wulkanu. Jeszcze wyżej - na jego terenie pojawiły się też instalacje antenowe stacji radiofonicznych FM, zaś turyści mogą go zdobywać bez obaw. Z antenami, czy bez - koniecznie musiałem skorzystać z takiej szansy!

"Kępka" instalacji radiowych widoczna z Neapolu (z odległości 13km):



i z Herkulanum:

Gdyby było możliwe postawienie ich na samym kraterze Wezuwiusza, anteny nadawcze na wysokości 1300 metrów n.p.m. z nieprzesłoniętym widokiem w każdym kierunku dałyby idealne pokrycie ogromnej części regionu Kampanii. Neapol nie potrzebowałby wtedy dwóch innych stacji nadawczych dużej mocy, jakie ma dzisiaj.

Maszty nadajników radiofonicznych nie są jednak zainstalowane na samym szczycie wulkanu, a na jego stoku zwróconym ku metropolii, na naturalnym "przyczółku" w połowie jego wysokości. I jest to nie jeden maszt, a kilka..naście rozproszonych. Jak już się przekonałem wizytując w Rzymie i odwiedzając tamtejsze obiekty emisyjne, w lokalizacjach tych trudno o zgodę wśród wszystkich nadawców i zamiast jednej budowli powstaje ich cały konglomerat
Zresztą, emisje kierunkowe są bardzo typowe dla Włoch, nawet gdy anteny nadawcze stawia się tu na szczytach gór. Mają one formę zsynfazowanych anten, najczęściej w polaryzacji pionowej (trzy lub wieloelementowe Yagi ustawione jedna nad drugą, w jednej płaszczyźnie), co pozwala na osiągnięcie bardzo wysokiej mocy wypromieniowanej (ERP), nawet kilkuset kilowatów.
 
Emisja z wulkanu ma również nieco oportunistyczny charakter. Na instalację swoich anten na Wezuwiuszu nie zdecydowało się włoskie radio i telewizja RAI. Nadawca publiczny nie chciał zapewne ingerować w krajobraz, gdyż cały stożek wulkanu objęty jest ochroną jako park narodowy. Pozostałe "odważniejsze" stacje prywatne rozbudowały swoje systemy nadawcze na kratownicach głównie na terenie obserwatorium sejsmograficznego (Area Osservatorio), na którym znajduje się również opuszczony Hotel Eremo. Hotel był kiedyś stacją kolejki wąskotorowej na wulkan. Stacje radiowe (i telewizyjne) nadające na Neapol z Wezuwiusza ryzykują to samo, co w 1944 roku stało się z rzeczoną kolejką - dziś oczywiście już niesiniejącą.

Poniżej zoom na budynek hotelu wraz z kratownicami. Dawne obserwatorium wychyla się dachem, na prawo od niego. Kolejne pojedyncze anteny widać też poniżej obserwatorium.



Co ciekawe, oprócz tego skupiska, anteny radiowe stoją podobno również na posesjach prywatnych (i "dziko") na północnym szczycie wulkanu. Na listach częstotliwości były one opisane jako "Somma Vesuviana" ("szczyt wezuwiański"). Jedna z nich (96,3) nadaje na częstotliwości tylko 0,1 MHz obok emisji z głównego kompleksu nadajników przy obserwatorium na zachodnim stoku!


Tyle tytułem przedstawienia celu i powodu - w drogę!

Według moich początkowych planów, zdobycie Wezuwiusza miało odbyć się pieszo z Herkulanum (Ercolano). Niestety, wbrew nim i mojemu honorowi piechura, ze względu na czas (w jedną stronę mogło to być >3h) posłużyłem się - zapewne jak większość turystów - autobusem wycieczkowym (czytam z biletu: Cooperativa Vesuvio Express). Odjeżdżają one z placu tuż obok stacji kolejowej Circumvesuviana (lub kursem w kierunku Sorrento) o nazwie Ercolano Scavi - tej samej, z której można też wybrać się do ruin Herkulanum, starożytnego rzymskiego miasta zalanego przez Wezuwiusz podczas pompejańskiej erupcji w 79 r. Cena przejazdu busem 10 euro obejmuje kurs w obie strony (jeśli powrót nastąpi w ciągu max 1,5h od przyjazdu - później bilet traci ważność!), nie zawiera natomiast ceny wstępu do parku narodowego, a to kolejne 10 euro.

Jadąc już busikiem (trasą Via San Vito, następnie Contrada Osservatorio), po opuszczeniu zabudowań widziałem, że minęliśmy parę osób, które podjęły się pieszej wędrówki. Pozazdrościłem im, szczególnie gdy okazało się, że autobus jedynie szybko przemknął pod bramą obserwatorium. Na wezuwiańskie anteny mogłem spojrzeć tylko przez krótką chwilę, przez szybę.
Parę zdjęć zdążyłem zrobić w trakcie podjazdu i nieco więcej w drodze powrotnej, trzymając w gotowości aparat. Jako że niektóre partie drogi to serpentyny, skakałem z aparatem po siedzeniach z prawej na lewą stronę - ku przerażeniu jadących ze mną angielskich turystów, którzy nie spodziewali się paparazzi.
W każdym razie - proszę mi wybaczyć tę sesję poniżej - jakość jak zupełnie nie w moim stylu.

Po lewo główne skupisko anten Area Osservatorio. Po prawo mniejsza grupka w niższej partii stoku:



Dwa zdjecia tego samego zespołu anten:



Mimo że bez anten UKF, na kratownicy po prawo uwagę zwraca coś innego...

- przykręcona "do góry nogami" czasza offsetowa! Instalację taką wykonuje się jednak celowo - dla łączności z punktami na ziemi, nie na niebie. Bardzo prawdopodobne, że to dosył którejś z rozgłośni radiowych - i powiem więcej - mam nawet podejrzenia, której. Antena nakierowana jest mniej-więcej w kierunku miejscowości Torre Annunziata, gdzie swoje studio ma Gennaro D'Auria i jego RCS, które wspominałem w poprzednim poście.


I widok obserwatorium z góry - w tle Neapol:

Skoro lustracja wezuwiańskich nadajników radiowych udała się tylko połowicznie - w pośpiechu, z dystansu i w dyskomforcie - postaram się to wynagrodzić atrakcjami w dalszej części artykułu.

Autobus z fanami wulkanów zatrzymuje się na parkingu w przełęczy Valle del Gigante między dwoma wierzchołkami Wezuwiusza. Tu znajduje się rogatka parku narodowego (gdzie płacimy za wstęp).

Jak było widać na małym planie nieco wcześniej, jeden nadajnik FM zaznaczony był nawet "wewnątrz" starego wulkanu - tj obok aktualnego stożka (na planie tuż powyżej współczesnego krateru) - w przełęczy miedzy nim, a krawędzią starej kaldery. Czy rzeczywiście stoją tam anteny nadawcze? Dane dotyczące lokalizacji włoskich nadajników rzadko są nieprecyzyjne, więc byłoby to ciekawe miejsce - w przełęczy otoczonej górami i jedynym "ujściem" w kierunku miasta. Na miejscu widziałem, że prowadzona jest tam linia energetyczna - w przełęczy, ale nie było widać, co zasila na końcu...
 
Patrząc stąd do góry można zauważyć, że ta partia stożka zupełnie pozbawiona jest zarośli, co odsłania jej ceglastobrązowy kolor. Ostatnia erupcja miała miejsce ponad 70 lat temu. Lawa zdążyła od tamtego czasu wystygnąć, po wielokroć utlenić się i zwietrzeć. Skały dookoła nie przypominają więc czarnego, spalonego kwarcu, jaki kojarzymy z filmów dokumentalnych o wybuchach wulkanów. Mają natomiast charakterystyczne brunatne zabarwienie, a przy tym są ogromnie kruche - wzdłuż ścieżek wydeptany miałki pył, a poza nimi skała jest zbrylona jak żużel.
Widok Neapolu w dole:



Dalsza część wycieczki, około 1km ukosem do brzegu krateru odbywa się wyłącznie pieszo. Ja niemal biegłem, mijając pod górę sporo osób, nie mogąc doczekać się stanięcia na krawędzi i spojrzenia do wnętrza krateru Wezuwiusza.
Najlepszy punkt, by rzucić tam okiem znajduje się blisko miejsca, w którym ścieżka dociera do szczytu. Z tego względu momentami bywało dosyć tłoczno przy drewnianych barierkach odgradzających turystów od przepaści (ok. 200 metrów głębokości!).
A co tam na dnie? -Zapytałaby Markowska. -Cóż, nie należy spodziewać się kotła z rozgotowaną do czerwoności lawą, wulkan od dziesięcioleci drzemie.



Ignorancja podpowiada, że to przecież tylko głęboki dół. Domorosły wulkanolog widzi w tym jednak - nomen omen - większą głębię i doceni ją znaczenie bardziej. Napawa oczy widokiem wiedząc, że to miejsce narodzin nowej ziemi. Nawet jak na swoje 70 lat, otaczają tu nas jedne z najmłodszych skał na powierzchni naszej planety, przybysze z jej głębi! Z drugiej strony - jakkolwiek piękne, miejsce może stać się bardzo niebezpieczne w każdej chwili. To stąd wydobyła się śmierć, która dosięgnęła mieszkańców starożytnych rzymskich miast u stóp góry. Przez wieki dla ich mieszkańców Wezuwiusz był tylko zwykłą górą, prawdopodobnie pozbawioną nawet krateru. Żywioł wciąż ten sam, o którym dowiedzieliśmy się już tak wiele od pogrzebu Pompejów.
Jedynym wciąż "żywym" dowodem aktywności wulkanicznej są fumarole - kłębiące się opary, widoczne przy urwisku wewnątrz krateru. Para i gazy uwalniają się bardzo nierównomiernie i co chwilę, gdy zjawisko nieregularnie się intensyfikuje, pojawiają się niepokojące myśli: "Może właśnie zaczyna się...?"

Wyznaczoną ścieżką można spacerować wzdłuż około połowy obwodu krateru. Widziałem osoby zmierzające dalej, w kierunku północnej, wyższej krawędzi. Znak zakazu objaśniał, że mogą tam wejść tylko geolodzy. Wysoko na przeciwnej, północnej krawędzi stała też mała budka stacji meteorologicznej.
Dla zwykłych turystów, na udostępnionej części krawędzi stożka działa za to... sklep z pamiątkami. Tak! Sklep na brzegu wulkanu. Myślałem, że coś zakupionego w nim byłoby rewelacyjną pamiątką z tego miejsca. Niestety, nie znalazłem nic wartościowego - co prawda efektownie wyglądające, to jednak wydobyte zupełnie w innych miejscach skały (w Chinach? hahah), obok których była tylko tandeta typu kryształy górskie, kiczowate pamiątki i catering. No cóż. -Ale ile tej sproszkowanej lawy zebrało mi się w butach, to moje :)

Widok z wulkanu na południe. Najwyższy widoczny szczyt, w chmurach, to Monte Faito - tam również stoją anteny dla radiofonii i telewizji - o nich następnym razem:)


Wiem, wiem - za mało anten, za dużo wulkanów. By więc nasycić radiowo ten post, opowiem jeszcze o wycieczce do kolejnego neapolitańskiego centrum nadawczego RTV.
Jak wspomniałem, że względu na naturalne tłumienia emisji prowadzonej ze stoku wulkanu, na północ i wschód od Wezuwiusza nie jest możliwy ich odbiór. Dlatego funkcjonują jeszcze dwa ośrodki nadawcze:
- na Monte Faito zlokalizowanym na Półwyspie Sorrento - 30km od centrum miasta (tam również się wybrałem i przedstawię je w następnym poście)
- oraz Camaldoli zlokalizowane na wzgórzu w zachodnich dzielnicach Neapolu, którym właśnie zajmę się dalej.


Na Camaldoli założono pierwsze i przez długi czas najważniejsze dla Neapolu centrum nadawcze FM i TV.  Dokładniej: na Collina dei Camaldoli, co oznacza "szczyt kamedulski" - od katolickiego zakonu urzędującego w klasztorze na wzniesieniach zachodnich przedmieść, sięgających 400 metrów ponad Morzem Tyrreńskim.
O pionierskich cechach, którymi zasłużyło się centrum nadawcze na Camaldoli opowiem za chwilę. Ważniejszą informacją o tym miejscu jest, że niestety szybko popadło w niełaskę. Gdy rozkwitła prywatna radiofonia i telewizja okazało się, że Camaldoli wykazuje kłopotliwą niedoskonałość - ze względu na ukształtowanie terenu, nie jest w stanie równomiernie pokryć sygnałem miasta, któremu służy. Nadawcy zadbali o uzupełniające nadajniki - właśnie na opisanym powyżej Wezuwiuszu i Monte Faito. Paradoksalnie, nie nadaje już z niego również eponimiczne Radio Camaldoli Stereo, RCS, o którym wspomniałem w jednym z poprzednich postów o stacjach radiowych w mieście.
Będąc w Neapolu, na własne uszy doświadczyłem problemów z odbiorem z rzeczonego obiektu - i to będąc zakwaterowanym jedynie 4,5km od obiektu!

To którędy? - Aha, tu i tu....


Niespełna pięć kilometrów w linii prostej do najstarszego centrum nadawczego to natomiast bardzo przystępna odległość, jak na spacer. Ponieważ wybraliśmy się tam naszą wycieczką późnym popołudniem, postanowiłem skrócić czas dotarcia dojeżdżając do stacji metra Policlinico. Z pomocą mapy i osób miejscowych udało się odszukać Via S.Ignazio Loyola (przechodząca w Via Nazareth), która powinna zaprowadzić prosto do celu.
Ten rejon miasta jest już usytuowany dosyć wysoko, co tłumaczy obecność pewnych nietypowych instalacji pośród zabudowań. Poniższy piękny zestaw anten dla łącz mikrofalowych wypatrzyłem na czyimś podwórzu - zdjęcie specjalnie dla kolegi @Konrada, który intensywnie praktykuje łączności Wi-Fi DX z takimi punktami.


Po pewnym czasie wędrówki, wzdłuż ulicy pojawia się mur, który otacza park Camaldoli. Jak się okaże, wejście do niego znajduje się dopiero za dłuższy kawałek.
Za murem natomiast pojawia się pierwszy, pojedynczy maszt stojący pośrodku parku. Należy do publicznego RAI i wygląda na to, iż prawdopodobnie jest to zaadoptowana dla FM i TV dawna antena średniofalowa, co sugeruje widoczna izolacja na odciągach masztu. Nie udało mi się znaleźć potwierdzenia takiej ewentualności. Główna emisja na falach średnich dla Neapolu i Kampanii była prowadzona z miejscowości Marcianise, między Neapolem a Casertą (bliżej tej drugiej), na częstotliwości 657 kHz z mocą 120 kW. Pamiętam, że łatwo odbierałem ją nocą w Polsce. Maszt ów wyburzono w 2012r.
Ten poniżej oczywiście stoi:

8 anten kierunkowych FM oczywiście służy RAI, a 4 dipole nad nimi - AFN? DAB?



Park miejski Camaldoli jest dosyć rozległy i gdy nasza wycieczka dotarła do bramy, był tam już samochód służb miejskich szykujących się do jej zamknięcia. Mając tylko parę minut, ruszyłem biegiem w kierunku masztów RAI. W niespotykanej nigdzie indziej w Neapolu gęstwinie lasu, alejka rozwidliła się. Lewo-prawo stało się wyborem drugoplanowym - bardziej zastanawiałem się, czy w ogóle kontynuować pogoń. Zbliżała się godzina dziewiętnasta i za chwilę miało robić się ciemno, dlatego zawróciłem jednak do bramy. Anteny RAI widziałem dosyć dobrze wcześniej po drodze, a na mojej mapie była zaznaczona jeszcze jedna miejscówka z nadajnikami na zachodnim skraju parku, dla której nadal była szansa.

Poruszając się dalej po obwodzie parku, skręcając w lewo i idąc osiedlem na azymut podpowiadany przez intuicję (plan miasta w rękach nie odzwierciedla zwariowanego przebiegu wszystkich neapolitańskich uliczek), udało się dotrzeć do drugiej porcji obiektów.

Poprzedziło je zgrupowanie instalacji po prawo oznaczone "zona militare" z radiolinkami:



I maszty nadawców prywatnych FM na Camaldoli:


Grupa masztów radiowych charakteryzowała się oczywiście mnogością dipoli sfazowanych w pionie, zwróconych na południe, ku miastu.
Po raz pierwszy spotkałem maszty, których odciągi były rozparte poziomymi sekcjami, poniżej których zbiegały się do podstawy masztu. Dotychczas takie rozwiązania kojarzyłem tylko ze zdjęć "RTCNów" w Rosji i krajach byłego ZSRR. Sens nietypowego prowadzenia odciągów był tutaj uzasadniony - kępka masztów stoi na prywatnej posesji - zapleczu jakiejś ristorante i taka konstrukcja pozwala ograniczyć wielkość zajmowanego terenu.


Próbując zrobić zdjecia kompleksu przy postępującym już zmroku, aparat żądał dłuższych ekspozycji i próby "z ręki" nie były zbytnio udane. Wykonałem je kładąc lustrzankę na ogrodzeniu przy przy pętli autobusowej, dokąd najdalej udało się zajść. Do dalszej drogi zniechęcał ogromny, bezpański pies kręcący się w oddali.
Zresztą znajdujący się na końcu drogi klasztor (eremo) z tarasem widokowym były już na pewno zamknięte. Ale gdyby ktoś dotarł tu za dnia, to podobno panoramy w kierunku Zatoki Neapolitańskiej i Pól Flegrejskich mogą być warte kawałek dłuższego spaceru.
Przy punkcie widokowym również znajduje się kilka anten, choć nie radiofonicznych, a telekomunikacyjnych.

Tego dnia wycieczka zakończyła się w miejscu z motywem wulkanu, gdzie - rzeczywiście - zjadłem najlepszą pizzę na świecie! Jeśli czymś celem w Neapolu nie będzie wulkan ani park Camaldoli, to niechaj będą pizzerie certyfikowane tym logo, które gwarantują tradycję i najlepszy smak:

4 komentarze :

  1. Świetny artykuł!
    Co do ilości obiektów w jednym miejscu to sam się przekonałem o tym będąc w Cagliari mogłem zobaczyć, aż 3 konstrukcje na Monte Sinnai, podróżując też widziałem kilka obiektów w jednym miejscu.
    Nie są to pojedyncze przypadki. RAI ma własne maszty we Włoszech i nadaje na nich tylko jego programy i nikt więcej nie ma tam anten. Taka ilość obiektów może być spowodowana przykładowo...brakiem miejsca na dipole na którymś z masztów, więc jest potrzeba postawienia kolejnego. We Włoszech jest po prostu znacznie więcej emisji niż w Polsce. W naszym kraju udaje się dojść do porozumienia i zamiast 5 masztów np. w Śremie k. Poznania mamy tylko jeden. Oczywiście są pojedyncze przypadki - Chełmiec, Szyndzielnia, Skrzyczne, ale we Włoszech jest tych przypadków ogromna ilość. Takie rzeczy występują też w innych krajach ;) Nie powiem taka ilość masztów, wież w jednym miejscu szpeci troszkę krajobraz :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki! Fajnie, że też miałeś z tym do czynienia. Cagliari ze swoich wielu masztów propaguje do nas via SpE względnie często:)

      Nie próbuję sugerować, że wielomasztowe lokalizacje to pojedyncze przypadki. Wręcz przeciwnie - to norma w krajach basenu Morza Śródziemnego.
      Pierwszy raz - wtedy jeszcze tylko na zdjęciu - zobaczyłem instalacje wielomasztowe poszukując informacji o nadajnikach w Turcji. Potem zaczęło się jeździć i spotykać takie miejsca samemu. Pierwszy na żywo - pod Rzymem, na Monte Cavo (reportaż już jest na blogu).

      Czy to południowy temperament mieszkańców krajów śródziemnomorskich powoduje, że tamtejsi nadawcy państwowi i prywatni nie mogą się porozumieć, co do jednego obiektu nadawczego? Niekoniecznie. Biznes to biznes, tu nie liczy się że ma być "wizualnie ładnie".
      Nawet tam, gdzie ludzie mają o wiele chłodniejszy temperament - w Skandynawii i UK, o czym wspomniałem już pisząc o Bornholmie i Londynie, prywatne media stawiały własne nadajniki obok masztów państwowego radia (ITV vs. BBC, Dania - TV2 vs. DR).

      W Polsce mamy pojedyncze maszty, ponieważ w czasach, gdy były budowane, nikt nie przewidywał prywatnych mediów. Konkurenci RAI we Włoszech nadawali już w latach 70-tych!
      Ale gdy i nas się zaczął, rozmach stacji prywatnych był nieco mniejszy - nadajniki instalowano na budynkach. Również gdy duze obiekty nadawcze, RTCN-y, wyjęto z własności państwowej (TP) i sprywatyzowano, tylko niektórzy nadawcy mogli pozwolić sobie na koszt nadawania z tak dobrego obiektu.

      Czy wielomasztowa lokalizacja szpeci? Myślałem, że jako fan radia potrafisz docenić to metalowe piękno :)

      Happy New Year dla Ciebie i wielu DXów!

      Usuń
  2. "Czy wielomasztowa lokalizacja szpeci? Myślałem, że jako fan radia potrafisz docenić to metalowe piękno :)"

    Jasne, że doceniam! Akurat chciałem w moim ostatnim zdaniu odnieść się do sytuacji: "co typowy Kowalski o tym myśli?".

    + mała zmiana nie Monte Sinnai tylko Monte Serpeddì. Sinnai to miejscowość obok góry. Wybaczcie pomyłki... ;)

    Dziękuję jeszcze bardzo za życzenia noworoczne. Dla Ciebie również wszystkiego dobrego (nie tylko dla tego co z radiem związane).

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo ciekawie napisane. Jestem pod wielkim wrażaniem.

    OdpowiedzUsuń